Uwaga, wpis mało budowlany :-)
Wiem, że większość z Was szczerze radziła, żeby odpuścić i odczekać do wiosny, ale moja budowa rządzi się swoimi, nie zawsze zrozumiałymi prawami. Często, gdy mam jakieś dylematy budowlane i nie wiem jaką podjąć decyzję, dzieje się tak, że moje problemy rozwiązują się same. I tak było tym razem.
Poprzedni tynkarz, z którym byłam umówiona wystawił mnie i nawet nie odbierał telefonu. Pytałam więc po wszystkich znajomych czy mają kogoś zaufanego. Tak dostałam nr telefonu do pana Piotra, z którym umówiłam się na środę na rozmowę i od poniedziałku 15.10 na start tynków. Po ostatnim wpisie na blogu "Tynkować czy nie" podjęłam decyzję o przełożeniu prac na wiosnę. I z taką myślą pojechałam na rozmowę. Poza tym nie wiedziałam, czy elektrycy wyrobią się do poniedziałku. Prosiłam, o zaklepanie terminu marcowego na tynki i kwietniowego na wylewki. Pan Piotr mówił, że jego zdaniem nie ma problemu z wykonaniem prac teraz, ale to jest oczywiście moja decyzja. Umówiliśmy się na telefon za dwie godziny z informacją, czy startujemy. Po drodze do domu mój telefon zrobił się czerwony od dyskusji pt" robić, czy czekać do wiosny". I gdy moja bateria prosiła już o prąd, na wyświetlaczu pojawił się nr pana Piotra:
P: "...Pani Marto, nie uwierzy Pani. My się znamy a w zasadzie zna się pani z moją żoną i mamy wspólnych znajomych. Była też pani z moją żoną na wakacjach".
M: "Hmmm ??????????, ale nie rozumiem????"
P: "Bo wie pani, w naszej okolicy buduje się kobieta, która naciąga wykonawców na robotę a potem im nie płaci. Myślałem, że własnie na nią trafiłem, więc zrobiłem pani ukradkiem zdjęcie. Potem poprosiłem żonę, żeby wysłała to zdjęcie do kumpla, który ją widział. Żona wykrzyknęła, że panią zna i że byłyście w tym roku razem na wakacjach nad morzem. "
Od razu wiedziałam o kogo chodzi. Przypomniałam sobie, jak rozmawiałyśmy, że jej mąż pracuje w budowlance. Ale, kto by pomyślał ...
M: "No dobrze, ale czy to ja jestem tą kobietą co naciąga ludzi?"
P: " hahaha. Nie, to nie pani."
W dalszej rozmowie pan Piotr obiecał, że nie mam czym się martwić. Że mrozy to zaczynają się u nas na przełonie stycznia-lutego, że gazobeton jest sam w sobie izolatorem, że ociepli mi też ściany styropianem i zaciągnie klejem na zewnątrz, że zna moją sytuacje i dostanę zupełnie inne ceny i że jak nie daj Boże cokolwiek się stanie przez zimę, to na wiosnę poprawi. Na koniec dodał:
P:"śmiało tynkuj. Nie martw się. Pomogę i wszystko będzie dobrze".
Więc tynkuję od poniedziałku. Być może będzie to błędem (oby nie) a wtedy opiszę to ku przestrodze dla innych.
Czy był to zbieg okoliczności? Może uznacie mnie za szaloną, ale ja po cichutku sobie myślę, że mam drugiego kierownika budowy, który kieruje wszystkim "z góry".
Pozdrawiam cieplutko.
Marta