Gówniane szambo
Witajcie.
Dzisiejszy dzień zaliczam do dni z serii "mam dosyć". Mimo, że rano wszystko pięknie się zapowiadało, już o 08.00 dobry nastrój prysł. Ale od początku...
Na dziś zamówiłam dostawę szamba z montażem. Wydawało się, że wszystko dopięłam na ostatni guzik, bo:
1. Wysłałam rysunek do firmy jak ma wyglądać szambo i opisałam szczegóły: 10m3, prostokątny kształt, wieko żeliwne na środku pokrywy, pokrywa najazdowa i że w razie wątpliwości czy pytań proszę o kontakt.
2. Zamówiłam koparkę na 06.30 żeby zdążyła wykopać dół, bo na 08.00 umówiony montaż. Dzień wcześniej zgodnie z informacjami odnośnie wymiarów, oznaczyłam sprayem miejsce wykopu.
3. Wpłaciłam kasę z bankomatu, bo panowie tylko biorą gotówkę.
4. Przywiozłam na budowę mojego majstra Edka, który miał dopilnować prac, a sama pojechałam do pracy i czekałam na moje piękne, nowiutkie szambo.
Panowie z dostawą, pomijając fakt, że zabłądzili byli punktualnie. I wtedy telefon od Edka:
E: "...Marta, jak ty k...a zamówiłaś to szambo? Wylot jest nie z tej stony."
Ja: "Edziu, k...a, wylot ma być na dłuższym boku prostokąta, a jak jest?"
E: "K...a jest na krótszym, trzeba będzie k...a przerabiać."
Ja: "K...a zrywam się z pracy i zaraz będę".
I po tej, jakże poetyckiej wymianie zdań, wsiadłam w samochód i na budowę. Gdy dojechałam, panowie którzy przywieźli mi szambo już czekali na mnie w konsternacji. Pokazałam im e-mail jaki wysłałam do firmy a oni przyznali mi rację, że pomylił się ktoś u nich i żebym zadzwoniła i upomniała się o zniżkę, bo teraz ktoś to musi przerobić. Zanim zdążyłam to zrobić chłopaki już włożyli szambo do wykopu.
Niestety, facet z którym rozmawiałam okazał się kompletnym ignorantem:
Facet: " a skąd ja miałem wiedzieć, gdzie pani chce wylot?"
Ja: "14.09 wysłałam panu e-mail, gdzie były podane wszystkie dane"
Czyta, czyta....
Facet: "ale ja nadal nie wiem".
Ja: "zaznaczone jest czarnym trójkątem w podjeździe od strony garażu."
Facet: "ale skąd ja miałem wiedzieć co pani ma na myśli?"
Ja:"pisałam panu, że jeżeli są jakiekolwiek wątpliwości to proszę o kontakt. To zajęło by 1 minutę"
Facet: "ja tu nie widzę naszego błędu, to pani nie wskazała lokalizacji odpływu".
No i w tym właśnie momencie strzelił we mnie piorun. Tak się rozwinęłam, że mimo iż na budowie było 10 mężczyzn, nagle koło mnie zrobiło się pusto. Nawet koparka przestała kopać i zdawało mi się, że słyszę świerszcze. Na koniec, zapytałam się jakie widzi rozwiązanie problemu, bo ja muszę zapłacić za przeróbki. Pan nie widział rozwiązania i stwierdził, że mogą zabrać szambo. I tu nastąpił ponowny strzał gromu w moje skołatane nerwy.
Ja: "jak tak, to bardzo proszę, zabieraj pan to szambo!!!".
Facet: "dobrze i obciążę panią fakturą za dojazd!!!!".
Ja: " super, a ja pana za wynajecie koparki i prace ziemne!!!!."
I bach, rzucił słuchawką. Biedni byli ci, którzy przywieźli to szambo. Nie wiedzieli co robić. Zabierać to, czy nie. Ale kątem oka widziałam, że są zadowoleni z takiego obrotu sprawy, bo chyba ten koleś też znalazł im za skórę. 2 minuty później znów miałam telefon. Tym razem ktoś inny zadzwonił, przyznał mi rację, że doszło do pomyłki u nich i zszedł z ceny.
Ufff, kamień spadł mi z serca. Bo to już nie chodziło o pieniądze, tylko o przyznanie się do błędu a nie zwalanie winy na mnie.
Przeróbki trwały dosłownie 5 min i już mam: śliczne, nowiutkie szambo 😁
Ps. I oczywiście wieko na środku, tak jak prosiłam 😆😆😆
Ktoś by powiedział, że to wszystko to drobiazg, że niepotrzebne nerwy, bo to można łatwo naprawić. A mi chodzi o mój honor, bo wciąż muszę udowadniać facetom, że baba na budowie daje radę.
Pozdrawiam cieplutko.
Marta