Schody strychowe
Od początku budowy, wszystko musiałam dotknąć, pomacać, obejrzeć z każdej strony. Prawie każdy materiał przechodził przez moje ręce i na prawie każdym etapie sama próbowałam coś porobić. Z jednym wyjątkiem: dachu i strychu (no dobra, to dwa wyjątki). Nie wiem czemu, ale bardzo boję się łazić po drabinie i nie chodzi tu o chodzenie w górę i w dół, tylko o moment przejścia z drabiny na inną płaszczyznę. A już szczytem strachu jest wsadzenie nogi na drabinę, żeby zejść. No na samą myśl dostaję zwrotów głowy. Ale od dziś koniec leków. Mam zamontowane schody strychowe i wreszcie mogę wejść i obejrzeć swój piękny stryszek.
Schody Fakro
Więc dziś, jak nikogo nie było na budowie, otworzyłam je i powolutku, licząc oddechy (żeby nie zapomnieć o oddychaniu) wlazłam na strych.
I zobaczyłam co?
Nic, bo ciemno jak w d...
Musiałam więc zleźć i wleźć drugi raz, ale tym razem z telefonem z włączoną funkcją latarki.
Bosze, jaki ten mój stryszek jest fajny. Ile tam miejsca i wcale nie tak nisko, jak to wyglądało z dołu. Będąc tam (na górze 😁) wpadłam na pomysł, że zrobię dwa okna. Malutkie okienka w ścianach szczytowych. Raz: będzie widno, dwa: będę mogła przewietrzyć.
Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Okna będą 06.11 jeszcze przed elewacją. Skoro przełamałam już swój strach, będę na stryszek często zaglądać 😊
Gdy tylko zamknęłam schody a ręce jeszcze nie przestały mi drżeć (oczywiście z zimna, nie ze strachu 🙄) usłyszałam samochód na podjeździe. To tynkarze !!!
Tak, od dziś (z jednodniowym opóźnieniem) rozpoczynam przygodę z tynkami. Oby wszystko się udało...
Pozdrawiam Marta